środa, 25 kwietnia 2012

Smoki: Reaktywacja


Mawiają, że do trzech razy sztuka. Dworcowy zegar zakochany w bumarowskiej koparce odwiedzić chciałem już dawno. Próbowałem sobie załatwić wejście na „zakazany teren” przy pomocy opisującego ich miłość pisarza – nie udało się. Potem odnalazła mnie pewna blogerka i sama zaproponowała odwiedziny w tym miejscu – i znów się nie udało, a temat nagle ucichł. Gdzieś w międzyczasie zdarzyło mi się odwiedzić dworzec z powodów podróżnych... i chyba nawet spotkałem Belfegora. Schował się gdzieś w jakimś podziemiu myśląc, że nikt go nie zauważy. Niestety, nie miałem ze sobą aparatu, zresztą nie chciałbym zostać jakimś paparazzi...


I w końcu dotarłem na dworzec

Trzecią nadzieję dały smoki, które wzięły mnie z zaskoczenia. Podobno mieszkało ich sobie na dworcu kilkanaście, niestety, zawieruchy wojenne sprawiły, że w którymś roku zniknęły sobie z dworca. Jednak przy okazji remontu kolejowego budynku, postanowiono sprowadzić je tu z powrotem, ze skutkiem pozytywnym. A gdy chciałem się dowiedzieć, gdzie ich szukać, nadarzyła się kolejna okazja na wycieczkę. Już byłem w ogródku, już witałem się z gąską... jednak w ostatniej chwili okazało się, że to akurat 50 dni do wielkich mistrzostw w piłkę kopaną i wycieczka po budowie została w ostatniej chwili odwołana. Na szczęście udało się dowiedzieć, gdzie szukać smoków, więc na rekonesans można było wybrać się samodzielnie.
Choć smoki zamieszkały na wrocławskim dworcu, rozczaruje się ten, kto szukać będzie wielkich smoczych gniazd. Dworcowe smoki postanowiły powyginać swoje ciało w secesyjne esy-floresy. W ten sposób stworzyły barierki ochraniające zamyślonych przechodniów, którzy mogliby spaść w głębokie czeluście schodowych przepaści.
Na razie jest ich tylko kilka, jednak kolejne już szukają swojego miejsca. Wiadomo, że ma być ich 17, a każdy z nich już dziś ma swą nazwę w języku ludzkim. Smoczych nazw nie potrafiłby wymówić żaden człowiek, a każdy ze smoków chciał się czymś wyróżniać, choćby nawet miałoby to być tylko ich imię. Tak więc władze dworca ogłosiły konkurs na ludzkie imiona dla nich. I muszę przyznać, że zgadzam się z opinią jury, że najciekawsze nazwy to Peroniusz z Peronią oraz Parowoźnikow. Za to gdy już wiadomo będzie, która ze smoczyc (bo zapewne w smoczej 17-tce znajdą się też jakieś samice) okaże się najbardziej złośliwa, to doskonale będzie do niej pasować nazwa "Konduktorzyca".

Czym się żywią nowoczesne smoki?

Smok próbujący pożreć Słońce
Kolejowi pasażerowie mogliby się obawiać czy te straszne stwory ich nie pożrą. Dla ludzi na szczęście nie są groźne (a może niestety, bo może zżarłyby tego nadgorliwego impelowskiego ochroniarza, który sam wymyśla nieistniejące zakazy, a potem próbuje je egzekwować – mnie na przykład pogonił z powodu rzekomego zakazu robienia zdjęć).
Długo więc zastanawiałem się, czym żywią się te gady. I doszedłem do wniosków, że jako iż są to nowe smoki, to i wpisują się w nowoczesne trendy ekologiczne, żywiąc się energią słoneczną. Udało mi się nawet podpatrzyć jednego próbującego pożreć Słońce. Na szczęście dworcowy zegar, przy pomocy patrolu niebieskich tablic informacyjnych, wciąż trzyma rękę na pulsie i pilnuje, aby słońce nie przestało nam świecić. Co jednak będzie, gdy kiedyś nie powstrzyma podstępnego potwora? Koniec świata zapowiedziany został na ostatnie tygodnie roku – czy więc zaaferowany świętami i sylwestrem zegar nie przegapi skrytego ataku, a pożarcie Słońca nie okaże się powodem apokalipsy? Miejmy nadzieję, że te gdybania się nie sprawdzą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz